Forum www.herosowo.fora.pl Strona Główna

 Herosowe opowiadanie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 20, 21, 22
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Diafora
Nieświadomy swojego pochodzenia



Dołączył: 11 Paź 2010
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Heroska

PostWysłany: Pon 21:12, 15 Lis 2010    Temat postu:

Spojrzałem na annabeth, która kiwnęła głową. Razem z Groveram usiedliśmy po przeciwnej stronie trybun co bogowie.
-No to wujaszku jakie są zasady?-Sharon spojrzała na Zeusa, bez najmniejszego szacunku.
- Hmmm... - zamyślił się Zeus. - Myślę, że już ustaliłyście to, o co walczycie. To moze tak: postarajcie się nie ranić za bardzo przeciwnika, wszystkie chwyty oprócz kontaktu cielesnego dozwolone. Walczycie, oczywiście na miecze. Żadnych włóczni, czy innych dziwadeł.
-Beznadziejne, te reguły-mruknąłem-wymyśliłbym lepsze.
-Masz coś jeszcze do powiedzenia młody herosie?-Zeus spojrzał na mnie gniewnie.
-Nie-potrząsnąłem głową. Jak on to usłyszał? Chyba nigdy się nie dowiem.
-Dobra zaczynajmy-zniecierpliwiła się moja siostra i bez ostrzeżenia zaatakowała Shraron, która jak na córkę boga wojny miała duże problemy aby się bronić. A przecież Calamita i tak była drobną osóbką.
Cala nacierała na nią cały czas, ale Aresówko-afrodyta tylko się broniła , zupełnie nie rozumiałem jak córka Aresa mogła mieć z tym takie problemy.
-I ty chciałaś ze mną wygrać?-Cala wyśmiała Sharon na oczach wszystkich- No proszę cię...Kuzynku, to ma być twoja córka, nie rozśmieszaj mnie-siostra zwróciła się do Aresa.
Ares się tylko uśmiechnął i pstryknął palcami.
Miecz Aresówki wydłużył się znacznie. Jednak był na tyle lekki, że spokojnie można było trzymać go w jednej ręce. Calamita zaszarżowała, ale gdy tylko dotkneła miecza Sharon odskoczyła, jakby kopnął ją prąd. Na szczęście to nie wystarczyło, aby zwalić ją z nóg. Wiedziałem, że jeszcze parę uderzeń i zacznie opadać z sił.
Zdziwiłem się. Zeus mówił że można , używać mieczy. A to był magiczny miecz, więc on się chyba nie zalicza. Zeus nic nie mówił(chyba wszystko było ok), więc siedziałem i z niepokojem patrzyłem na walkę.
I wtedy, zobaczyłem coś strasznego. Calamita zaczeła opadadać z sił, a ja już wiedziałem, ze szanse na jej wygraną są nikłe. Powoli zaczołem przygotowywać się na najgorsze. Złapałem Annabeth za ręke, i pomyślałem o ucieczce. Ale to by nic nie dało. Atena to w końce bogini mądrości. Pomyślałem, że i tak długo żyłem jak na herosa. Ale nie wszystko stracone. Cala jeszcze nie przegrała. Ale w tej chwili nadzieja mnie opuściła. Sharon uderzyła w miecz Calamity, z taką siłą jaką bym się po niej nigdy nie spodziewał. Pod stopami mojej siostry popękała podłoga, a nią wstrząsnoł taki dreszcz, jakby sam Zeus walił w nią piorunami. Sharon stała pewniej i nacierała z jeszcze większą siłą, podczas gdy Cala ledwo trzymała się na nogach. Zrób coś, tato - pomyślałem. Ale nic się nie stało. Gdy ponownie spojrzałem na arene Cala leżała na ziemi, koło swojej broni, a Sharon mierzyła jej swoim mieczem prosto w serce.

_________
Sorki, że się tak rozpisałam, ale nikt nie chciał opisać walki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shorty8
Tytan



Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 3519
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tamgdzieżyjąbogowie city
Płeć: Heroska

PostWysłany: Czw 19:09, 25 Lis 2010    Temat postu:

Spojrzałem na annabeth, która kiwnęła głową. Razem z Groveram usiedliśmy po przeciwnej stronie trybun co bogowie.
-No to wujaszku jakie są zasady?-Sharon spojrzała na Zeusa, bez najmniejszego szacunku.
- Hmmm... - zamyślił się Zeus. - Myślę, że już ustaliłyście to, o co walczycie. To moze tak: postarajcie się nie ranić za bardzo przeciwnika, wszystkie chwyty oprócz kontaktu cielesnego dozwolone. Walczycie, oczywiście na miecze. Żadnych włóczni, czy innych dziwadeł.
-Beznadziejne, te reguły-mruknąłem-wymyśliłbym lepsze.
-Masz coś jeszcze do powiedzenia młody herosie?-Zeus spojrzał na mnie gniewnie.
-Nie-potrząsnąłem głową. Jak on to usłyszał? Chyba nigdy się nie dowiem.
-Dobra zaczynajmy-zniecierpliwiła się moja siostra i bez ostrzeżenia zaatakowała Shraron, która jak na córkę boga wojny miała duże problemy aby się bronić. A przecież Calamita i tak była drobną osóbką.
Cala nacierała na nią cały czas, ale Aresówko-afrodyta tylko się broniła , zupełnie nie rozumiałem jak córka Aresa mogła mieć z tym takie problemy.
-I ty chciałaś ze mną wygrać?-Cala wyśmiała Sharon na oczach wszystkich- No proszę cię...Kuzynku, to ma być twoja córka, nie rozśmieszaj mnie-siostra zwróciła się do Aresa.
Ares się tylko uśmiechnął i pstryknął palcami.
Miecz Aresówki wydłużył się znacznie. Jednak był na tyle lekki, że spokojnie można było trzymać go w jednej ręce. Calamita zaszarżowała, ale gdy tylko dotkneła miecza Sharon odskoczyła, jakby kopnął ją prąd. Na szczęście to nie wystarczyło, aby zwalić ją z nóg. Wiedziałem, że jeszcze parę uderzeń i zacznie opadać z sił.
Zdziwiłem się. Zeus mówił że można , używać mieczy. A to był magiczny miecz, więc on się chyba nie zalicza. Zeus nic nie mówił(chyba wszystko było ok), więc siedziałem i z niepokojem patrzyłem na walkę.
I wtedy, zobaczyłem coś strasznego. Calamita zaczeła opadadać z sił, a ja już wiedziałem, ze szanse na jej wygraną są nikłe. Powoli zaczołem przygotowywać się na najgorsze. Złapałem Annabeth za ręke, i pomyślałem o ucieczce. Ale to by nic nie dało. Atena to w końce bogini mądrości. Pomyślałem, że i tak długo żyłem jak na herosa. Ale nie wszystko stracone. Cala jeszcze nie przegrała. Ale w tej chwili nadzieja mnie opuściła. Sharon uderzyła w miecz Calamity, z taką siłą jaką bym się po niej nigdy nie spodziewał. Pod stopami mojej siostry popękała podłoga, a nią wstrząsnoł taki dreszcz, jakby sam Zeus walił w nią piorunami. Sharon stała pewniej i nacierała z jeszcze większą siłą, podczas gdy Cala ledwo trzymała się na nogach. Zrób coś, tato - pomyślałem. Ale nic się nie stało. Gdy ponownie spojrzałem na arene Cala leżała na ziemi, koło swojej broni, a Sharon mierzyła jej swoim mieczem prosto w serce. Poczułem jak coś ściska mi żołądek. To koniec. Po raz kolejny zaraziłem się bogom. Najpierw tym, ze się urodziłem, koncząc na tym, że... no właśnie, że? Że się zakochałem?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Percy
Tytan



Dołączył: 13 Maj 2010
Posty: 3194
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Heros

PostWysłany: Czw 19:27, 25 Lis 2010    Temat postu:

Spojrzałem na annabeth, która kiwnęła głową. Razem z Groveram usiedliśmy po przeciwnej stronie trybun co bogowie.
-No to wujaszku jakie są zasady?-Sharon spojrzała na Zeusa, bez najmniejszego szacunku.
- Hmmm... - zamyślił się Zeus. - Myślę, że już ustaliłyście to, o co walczycie. To moze tak: postarajcie się nie ranić za bardzo przeciwnika, wszystkie chwyty oprócz kontaktu cielesnego dozwolone. Walczycie, oczywiście na miecze. Żadnych włóczni, czy innych dziwadeł.
-Beznadziejne, te reguły-mruknąłem-wymyśliłbym lepsze.
-Masz coś jeszcze do powiedzenia młody herosie?-Zeus spojrzał na mnie gniewnie.
-Nie-potrząsnąłem głową. Jak on to usłyszał? Chyba nigdy się nie dowiem.
-Dobra zaczynajmy-zniecierpliwiła się moja siostra i bez ostrzeżenia zaatakowała Shraron, która jak na córkę boga wojny miała duże problemy aby się bronić. A przecież Calamita i tak była drobną osóbką.
Cala nacierała na nią cały czas, ale Aresówko-afrodyta tylko się broniła , zupełnie nie rozumiałem jak córka Aresa mogła mieć z tym takie problemy.
-I ty chciałaś ze mną wygrać?-Cala wyśmiała Sharon na oczach wszystkich- No proszę cię...Kuzynku, to ma być twoja córka, nie rozśmieszaj mnie-siostra zwróciła się do Aresa.
Ares się tylko uśmiechnął i pstryknął palcami.
Miecz Aresówki wydłużył się znacznie. Jednak był na tyle lekki, że spokojnie można było trzymać go w jednej ręce. Calamita zaszarżowała, ale gdy tylko dotkneła miecza Sharon odskoczyła, jakby kopnął ją prąd. Na szczęście to nie wystarczyło, aby zwalić ją z nóg. Wiedziałem, że jeszcze parę uderzeń i zacznie opadać z sił.
Zdziwiłem się. Zeus mówił że można , używać mieczy. A to był magiczny miecz, więc on się chyba nie zalicza. Zeus nic nie mówił(chyba wszystko było ok), więc siedziałem i z niepokojem patrzyłem na walkę.
I wtedy, zobaczyłem coś strasznego. Calamita zaczeła opadadać z sił, a ja już wiedziałem, ze szanse na jej wygraną są nikłe. Powoli zaczołem przygotowywać się na najgorsze. Złapałem Annabeth za ręke, i pomyślałem o ucieczce. Ale to by nic nie dało. Atena to w końce bogini mądrości. Pomyślałem, że i tak długo żyłem jak na herosa. Ale nie wszystko stracone. Cala jeszcze nie przegrała. Ale w tej chwili nadzieja mnie opuściła. Sharon uderzyła w miecz Calamity, z taką siłą jaką bym się po niej nigdy nie spodziewał. Pod stopami mojej siostry popękała podłoga, a nią wstrząsnoł taki dreszcz, jakby sam Zeus walił w nią piorunami. Sharon stała pewniej i nacierała z jeszcze większą siłą, podczas gdy Cala ledwo trzymała się na nogach. Zrób coś, tato - pomyślałem. Ale nic się nie stało. Gdy ponownie spojrzałem na arene Cala leżała na ziemi, koło swojej broni, a Sharon mierzyła jej swoim mieczem prosto w serce. Poczułem jak coś ściska mi żołądek. To koniec. Po raz kolejny zaraziłem się bogom. Najpierw tym, ze się urodziłem, koncząc na tym, że... no właśnie, że? Że się zakochałem? Atena miała uśmiech na twarzy , co nie wróżyło dobrze. Annabeth miała natomiast ponurą minę, Grover zaś zaczął jeść puszki , jak to robi ,gdy się denerwuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Antena
Opiekun



Dołączył: 11 Lis 2010
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Heroska

PostWysłany: Czw 19:11, 30 Gru 2010    Temat postu:

Cala nacierała na nią cały czas, ale Aresówko-afrodyta tylko się broniła , zupełnie nie rozumiałem jak córka Aresa mogła mieć z tym takie problemy.
-I ty chciałaś ze mną wygrać?-Cala wyśmiała Sharon na oczach wszystkich- No proszę cię...Kuzynku, to ma być twoja córka, nie rozśmieszaj mnie-siostra zwróciła się do Aresa.
Ares się tylko uśmiechnął i pstryknął palcami.
Miecz Aresówki wydłużył się znacznie. Jednak był na tyle lekki, że spokojnie można było trzymać go w jednej ręce. Calamita zaszarżowała, ale gdy tylko dotknęła miecza Sharon odskoczyła, jakby kopnął ją prąd. Na szczęście to nie wystarczyło, aby zwalić ją z nóg. Wiedziałem, że jeszcze parę uderzeń i zacznie opadać z sił.
Zdziwiłem się. Zeus mówił że można , używać mieczy. A to był magiczny miecz, więc on się chyba nie zalicza. Zeus nic nie mówił(chyba wszystko było ok), więc siedziałem i z niepokojem patrzyłem na walkę.
I wtedy, zobaczyłem coś strasznego. Calamita zaczęła opadać z sił, a ja już wiedziałem, ze szanse na jej wygraną są nikłe. Powoli zacząłem przygotowywać się na najgorsze. Złapałem Annabeth za rękę, i pomyślałem o ucieczce. Ale to by nic nie dało. Atena to w końce bogini mądrości. Pomyślałem, że i tak długo żyłem jak na herosa. Ale nie wszystko stracone. Cala jeszcze nie przegrała. Ale w tej chwili nadzieja mnie opuściła. Sharon uderzyła w miecz Calamity, z taką siłą jaką bym się po niej nigdy nie spodziewał. Pod stopami mojej siostry popękała podłoga, a nią wstrząsnął taki dreszcz, jakby sam Zeus walił w nią piorunami. Sharon stała pewniej i nacierała z jeszcze większą siłą, podczas gdy Cala ledwo trzymała się na nogach. Zrób coś, tato - pomyślałem. Ale nic się nie stało. Gdy ponownie spojrzałem na arenę Cala leżała na ziemi, koło swojej broni, a Sharon mierzyła jej swoim mieczem prosto w serce. Poczułem jak coś ściska mi żołądek. To koniec. Po raz kolejny zaraziłem się bogom. Najpierw tym, ze się urodziłem, kończąc na tym, że... no właśnie, że? Że się zakochałem? Atena miała uśmiech na twarzy , co nie wróżyło dobrze. Annabeth miała natomiast ponurą minę, Grover zaś zaczął jeść puszki , jak to robi ,gdy się denerwuje. Byłem zbyt zdenerwowany, by cokolwiek zrobić. Nagle usłyszałem już dobrze znany mi głos:
-Nie waż się nawet tknąć mojej córki mieczem!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shorty8
Tytan



Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 3519
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tamgdzieżyjąbogowie city
Płeć: Heroska

PostWysłany: Czw 19:49, 30 Gru 2010    Temat postu:

Cala nacierała na nią cały czas, ale Aresówko-afrodyta tylko się broniła , zupełnie nie rozumiałem jak córka Aresa mogła mieć z tym takie problemy.
-I ty chciałaś ze mną wygrać?-Cala wyśmiała Sharon na oczach wszystkich- No proszę cię...Kuzynku, to ma być twoja córka, nie rozśmieszaj mnie-siostra zwróciła się do Aresa.
Ares się tylko uśmiechnął i pstryknął palcami.
Miecz Aresówki wydłużył się znacznie. Jednak był na tyle lekki, że spokojnie można było trzymać go w jednej ręce. Calamita zaszarżowała, ale gdy tylko dotknęła miecza Sharon odskoczyła, jakby kopnął ją prąd. Na szczęście to nie wystarczyło, aby zwalić ją z nóg. Wiedziałem, że jeszcze parę uderzeń i zacznie opadać z sił.
Zdziwiłem się. Zeus mówił że można , używać mieczy. A to był magiczny miecz, więc on się chyba nie zalicza. Zeus nic nie mówił(chyba wszystko było ok), więc siedziałem i z niepokojem patrzyłem na walkę.
I wtedy, zobaczyłem coś strasznego. Calamita zaczęła opadać z sił, a ja już wiedziałem, ze szanse na jej wygraną są nikłe. Powoli zacząłem przygotowywać się na najgorsze. Złapałem Annabeth za rękę, i pomyślałem o ucieczce. Ale to by nic nie dało. Atena to w końce bogini mądrości. Pomyślałem, że i tak długo żyłem jak na herosa. Ale nie wszystko stracone. Cala jeszcze nie przegrała. Ale w tej chwili nadzieja mnie opuściła. Sharon uderzyła w miecz Calamity, z taką siłą jaką bym się po niej nigdy nie spodziewał. Pod stopami mojej siostry popękała podłoga, a nią wstrząsnął taki dreszcz, jakby sam Zeus walił w nią piorunami. Sharon stała pewniej i nacierała z jeszcze większą siłą, podczas gdy Cala ledwo trzymała się na nogach. Zrób coś, tato - pomyślałem. Ale nic się nie stało. Gdy ponownie spojrzałem na arenę Cala leżała na ziemi, koło swojej broni, a Sharon mierzyła jej swoim mieczem prosto w serce. Poczułem jak coś ściska mi żołądek. To koniec. Po raz kolejny zaraziłem się bogom. Najpierw tym, ze się urodziłem, kończąc na tym, że... no właśnie, że? Że się zakochałem? Atena miała uśmiech na twarzy , co nie wróżyło dobrze. Annabeth miała natomiast ponurą minę, Grover zaś zaczął jeść puszki , jak to robi ,gdy się denerwuje. Byłem zbyt zdenerwowany, by cokolwiek zrobić. Nagle usłyszałem już dobrze znany mi głos:
-Nie waż się nawet tknąć mojej córki mieczem!
Ojciec wstał i zmierzył Sharon wzrokiem.
- To koniec. Sharon wygrała. Ktoś musi wywiązać się ze swojej obietnicy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Percy
Tytan



Dołączył: 13 Maj 2010
Posty: 3194
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Heros

PostWysłany: Czw 20:11, 30 Gru 2010    Temat postu:

"To koniec. Po raz kolejny zaraziłem się bogom. ?
EE

A ,skapłem się , że to Herosowe Opowiadanie. xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Percy dnia Czw 21:40, 30 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shorty8
Tytan



Dołączył: 26 Kwi 2010
Posty: 3519
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tamgdzieżyjąbogowie city
Płeć: Heroska

PostWysłany: Czw 20:15, 30 Gru 2010    Temat postu:

Cala nacierała na nią cały czas, ale Aresówko-afrodyta tylko się broniła , zupełnie nie rozumiałem jak córka Aresa mogła mieć z tym takie problemy.
-I ty chciałaś ze mną wygrać?-Cala wyśmiała Sharon na oczach wszystkich- No proszę cię...Kuzynku, to ma być twoja córka, nie rozśmieszaj mnie-siostra zwróciła się do Aresa.
Ares się tylko uśmiechnął i pstryknął palcami.
Miecz Aresówki wydłużył się znacznie. Jednak był na tyle lekki, że spokojnie można było trzymać go w jednej ręce. Calamita zaszarżowała, ale gdy tylko dotknęła miecza Sharon odskoczyła, jakby kopnął ją prąd. Na szczęście to nie wystarczyło, aby zwalić ją z nóg. Wiedziałem, że jeszcze parę uderzeń i zacznie opadać z sił.
Zdziwiłem się. Zeus mówił że można , używać mieczy. A to był magiczny miecz, więc on się chyba nie zalicza. Zeus nic nie mówił(chyba wszystko było ok), więc siedziałem i z niepokojem patrzyłem na walkę.
I wtedy, zobaczyłem coś strasznego. Calamita zaczęła opadać z sił, a ja już wiedziałem, ze szanse na jej wygraną są nikłe. Powoli zacząłem przygotowywać się na najgorsze. Złapałem Annabeth za rękę, i pomyślałem o ucieczce. Ale to by nic nie dało. Atena to w końce bogini mądrości. Pomyślałem, że i tak długo żyłem jak na herosa. Ale nie wszystko stracone. Cala jeszcze nie przegrała. Ale w tej chwili nadzieja mnie opuściła. Sharon uderzyła w miecz Calamity, z taką siłą jaką bym się po niej nigdy nie spodziewał. Pod stopami mojej siostry popękała podłoga, a nią wstrząsnął taki dreszcz, jakby sam Zeus walił w nią piorunami. Sharon stała pewniej i nacierała z jeszcze większą siłą, podczas gdy Cala ledwo trzymała się na nogach. Zrób coś, tato - pomyślałem. Ale nic się nie stało. Gdy ponownie spojrzałem na arenę Cala leżała na ziemi, koło swojej broni, a Sharon mierzyła jej swoim mieczem prosto w serce. Poczułem jak coś ściska mi żołądek. To koniec. Po raz kolejny naraziłem się bogom. Najpierw tym, ze się urodziłem, kończąc na tym, że... no właśnie, że? Że się zakochałem? Atena miała uśmiech na twarzy , co nie wróżyło dobrze. Annabeth miała natomiast ponurą minę, Grover zaś zaczął jeść puszki , jak to robi ,gdy się denerwuje. Byłem zbyt zdenerwowany, by cokolwiek zrobić. Nagle usłyszałem już dobrze znany mi głos:
-Nie waż się nawet tknąć mojej córki mieczem!
Ojciec wstał i zmierzył Sharon wzrokiem.
- To koniec. Sharon wygrała. Ktoś musi wywiązać się ze swojej obietnicy.
Z przerażeniem przygotowywałem się psychicznie na niezłą awanturę.


P.S. Lepiej?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roxy
Wszechpotężna Rada Parzystokopytnych



Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 1030
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: NY ^^
Płeć: Heroska

PostWysłany: Śro 21:18, 27 Lip 2011    Temat postu:

Cala nacierała na nią cały czas, ale Aresówko-afrodyta tylko się broniła , zupełnie nie rozumiałem jak córka Aresa mogła mieć z tym takie problemy.
-I ty chciałaś ze mną wygrać?-Cala wyśmiała Sharon na oczach wszystkich- No proszę cię...Kuzynku, to ma być twoja córka, nie rozśmieszaj mnie-siostra zwróciła się do Aresa.
Ares się tylko uśmiechnął i pstryknął palcami.
Miecz Aresówki wydłużył się znacznie. Jednak był na tyle lekki, że spokojnie można było trzymać go w jednej ręce. Calamita zaszarżowała, ale gdy tylko dotknęła miecza Sharon odskoczyła, jakby kopnął ją prąd. Na szczęście to nie wystarczyło, aby zwalić ją z nóg. Wiedziałem, że jeszcze parę uderzeń i zacznie opadać z sił.
Zdziwiłem się. Zeus mówił że można , używać mieczy. A to był magiczny miecz, więc on się chyba nie zalicza. Zeus nic nie mówił(chyba wszystko było ok), więc siedziałem i z niepokojem patrzyłem na walkę.
I wtedy, zobaczyłem coś strasznego. Calamita zaczęła opadać z sił, a ja już wiedziałem, ze szanse na jej wygraną są nikłe. Powoli zacząłem przygotowywać się na najgorsze. Złapałem Annabeth za rękę, i pomyślałem o ucieczce. Ale to by nic nie dało. Atena to w końce bogini mądrości. Pomyślałem, że i tak długo żyłem jak na herosa. Ale nie wszystko stracone. Cala jeszcze nie przegrała. Ale w tej chwili nadzieja mnie opuściła. Sharon uderzyła w miecz Calamity, z taką siłą jaką bym się po niej nigdy nie spodziewał. Pod stopami mojej siostry popękała podłoga, a nią wstrząsnął taki dreszcz, jakby sam Zeus walił w nią piorunami. Sharon stała pewniej i nacierała z jeszcze większą siłą, podczas gdy Cala ledwo trzymała się na nogach. Zrób coś, tato - pomyślałem. Ale nic się nie stało. Gdy ponownie spojrzałem na arenę Cala leżała na ziemi, koło swojej broni, a Sharon mierzyła jej swoim mieczem prosto w serce. Poczułem jak coś ściska mi żołądek. To koniec. Po raz kolejny naraziłem się bogom. Najpierw tym, ze się urodziłem, kończąc na tym, że... no właśnie, że? Że się zakochałem? Atena miała uśmiech na twarzy , co nie wróżyło dobrze. Annabeth miała natomiast ponurą minę, Grover zaś zaczął jeść puszki , jak to robi ,gdy się denerwuje. Byłem zbyt zdenerwowany, by cokolwiek zrobić. Nagle usłyszałem już dobrze znany mi głos:
-Nie waż się nawet tknąć mojej córki mieczem!
Ojciec wstał i zmierzył Sharon wzrokiem.
- To koniec. Sharon wygrała. Ktoś musi wywiązać się ze swojej obietnicy.
Z przerażeniem przygotowywałem się psychicznie na niezłą awanturę.
I w tym momencie usłyszeliśmy cichy jęk. Spojrzałem w stronę Camality, która uniosła sie na łokciach i spojrzała na Sharon z nienawiścią. Twarz miała całą umorusana piachem z areny, po czole spływał jej pot.
-Jeszcze nie przegrałam-warknęła i nie wiem jakim cudem, ale wstała-Jeśli Ares używa sztuczek z powiększaniem miecza tej siksie...-posłała Aresowi mordercze spojrzenie-To ja też się tak pobawię-dodała, a w jej oczach coś błysnęło.
Usłyszałem jak Grover wciąga powietrze, chyba wiedział co się święci. Kiedy spojrzałem znów na siostrę jej włosy falowały jakby była w wodzie, a za jej plecami unosiła się wielka kula wody.
-Zobaczymy czy dasz sobie radę teraz durna Aresówko-na twarzy bogini pojawił sie niebezpieczny uśmiech.
A więc tak wygląda wkurzony bóg.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annabeth94-1998




Dołączył: 18 Wrz 2011
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olimp
Płeć: Heroska

PostWysłany: Pią 23:09, 07 Paź 2011    Temat postu:

Cala nacierała na nią cały czas, ale Aresówko-afrodyta tylko się broniła , zupełnie nie rozumiałem jak córka Aresa mogła mieć z tym takie problemy.
-I ty chciałaś ze mną wygrać?-Cala wyśmiała Sharon na oczach wszystkich- No proszę cię...Kuzynku, to ma być twoja córka, nie rozśmieszaj mnie-siostra zwróciła się do Aresa.
Ares się tylko uśmiechnął i pstryknął palcami.
Miecz Aresówki wydłużył się znacznie. Jednak był na tyle lekki, że spokojnie można było trzymać go w jednej ręce. Calamita zaszarżowała, ale gdy tylko dotknęła miecza Sharon odskoczyła, jakby kopnął ją prąd. Na szczęście to nie wystarczyło, aby zwalić ją z nóg. Wiedziałem, że jeszcze parę uderzeń i zacznie opadać z sił.
Zdziwiłem się. Zeus mówił że można , używać mieczy. A to był magiczny miecz, więc on się chyba nie zalicza. Zeus nic nie mówił(chyba wszystko było ok), więc siedziałem i z niepokojem patrzyłem na walkę.
I wtedy, zobaczyłem coś strasznego. Calamita zaczęła opadać z sił, a ja już wiedziałem, ze szanse na jej wygraną są nikłe. Powoli zacząłem przygotowywać się na najgorsze. Złapałem Annabeth za rękę, i pomyślałem o ucieczce. Ale to by nic nie dało. Atena to w końce bogini mądrości. Pomyślałem, że i tak długo żyłem jak na herosa. Ale nie wszystko stracone. Cala jeszcze nie przegrała. Ale w tej chwili nadzieja mnie opuściła. Sharon uderzyła w miecz Calamity, z taką siłą jaką bym się po niej nigdy nie spodziewał. Pod stopami mojej siostry popękała podłoga, a nią wstrząsnął taki dreszcz, jakby sam Zeus walił w nią piorunami. Sharon stała pewniej i nacierała z jeszcze większą siłą, podczas gdy Cala ledwo trzymała się na nogach. Zrób coś, tato - pomyślałem. Ale nic się nie stało. Gdy ponownie spojrzałem na arenę Cala leżała na ziemi, koło swojej broni, a Sharon mierzyła jej swoim mieczem prosto w serce. Poczułem jak coś ściska mi żołądek. To koniec. Po raz kolejny naraziłem się bogom. Najpierw tym, ze się urodziłem, kończąc na tym, że... no właśnie, że? Że się zakochałem? Atena miała uśmiech na twarzy , co nie wróżyło dobrze. Annabeth miała natomiast ponurą minę, Grover zaś zaczął jeść puszki , jak to robi ,gdy się denerwuje. Byłem zbyt zdenerwowany, by cokolwiek zrobić. Nagle usłyszałem już dobrze znany mi głos:
-Nie waż się nawet tknąć mojej córki mieczem!
Ojciec wstał i zmierzył Sharon wzrokiem.
- To koniec. Sharon wygrała. Ktoś musi wywiązać się ze swojej obietnicy.
Z przerażeniem przygotowywałem się psychicznie na niezłą awanturę.
I w tym momencie usłyszeliśmy cichy jęk. Spojrzałem w stronę Camality, która uniosła sie na łokciach i spojrzała na Sharon z nienawiścią. Twarz miała całą umorusana piachem z areny, po czole spływał jej pot.
-Jeszcze nie przegrałam-warknęła i nie wiem jakim cudem, ale wstała-Jeśli Ares używa sztuczek z powiększaniem miecza tej siksie...-posłała Aresowi mordercze spojrzenie-To ja też się tak pobawię-dodała, a w jej oczach coś błysnęło.
Usłyszałem jak Grover wciąga powietrze, chyba wiedział co się święci. Kiedy spojrzałem znów na siostrę jej włosy falowały jakby była w wodzie, a za jej plecami unosiła się wielka kula wody.
-Zobaczymy czy dasz sobie radę teraz durna Aresówko-na twarzy bogini pojawił sie niebezpieczny uśmiech.
A więc tak wygląda wkurzony bóg.
Cala zaczęła atakować. Sharon ledwo co się broniła, a moja siostra dopiero się rozkręcała. Kolejne ciosy padały jak błyskawice.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annabeth94-1998 dnia Śro 2:56, 18 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.herosowo.fora.pl Strona Główna -> Na rozluźnienie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 20, 21, 22
Strona 22 z 22

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin